Właściwie przegapiłem tegoroczny karnawał. Prawie cały przeżyłem w przeświadczeniu, że jeszcze czas na koktajle i bale. Aż tu nagle wszyscy dookoła zaczęli nawijać o pączkach. Tu pączkowe testy, tam sprawdzają, gdzie w Polsce robi się najlepsze faworki. Tymczasem ja się zastanawiałem, dlaczego to pączki znalazły się na tapecie, a nie szampan i inne formy nocnych rozrywek. I zerknąłem do kalendarza – i wyszło mi, że tłusty czwartek tuż-tuż…
„Gdzie się podział karnawał?”, pomyślałem zdumiony. „Nadrobię w ten weekend!”, postanowiłem nawet. I zabrałem się do robienia cenci – toskańskich faworków. Nieco tylko różnych od rzymskich frappe, w końcu z Rzymu do Florencji jest niedaleko.
Dziś do słodzenia cenci używa się cukru pudru, ale bywa, że występują w towarzystwie miodu, czekolady albo mascarpone.

I choć w Italii każdy zwie je po swojemu i zajada przez cały karnawał, kulminacja faworkowego szaleństwa wypada w tłusty wtorek, który zupełnie jak u nas wypada w końcówce karnawału i poprzedza środę popielcową.
– Bartek